wtorek, 8 sierpnia 2017

rozmowa z Dorotą Ficoń

Motyle z Afryki przylatują z halnym

Sztajgerowy Cajtung: Jest Pani w Teatrze Witkacego od początku. Dlaczego akurat Zakopane, ten, a nie inny teatr?
Dorota Ficoń: Gdyby Andrzej Dziuk założył teatr gdzie indziej, pewnie byłabym tam i ja. Dla mnie w Zakopanem ważne są dwa miejsca: teatr i góry. Ludzie wybierają jakieś miejsca, bo są niezwykłe. Tutaj niezwykły jest ten majestatyczny obraz gór. Kiedy wjeżdża się do Zakopanego i widzi się Tatry. Ten widok zapiera dech w piersiach.
Góry mają dla nas znaczenie metaforyczne. Nasze doskonalenie się, praca, kolejne premiery, to wszystko jest jak zakładanie kolejnych baz w drodze na szczyt. Żeby osiągnąć cel, trzeba się przygotować: metafizycznie, duchowo. Każda premiera to kolejna baza w drodze na szczyt, kolejne wyzwanie i tajemnica, odkrywanie siebie.
W Tatrach są też demony, z którymi my, jako ludzie i jako aktorzy musimy się zmagać. Jednym z nich jest halny. Wiatr demoniczny, wiatr zniszczenia. Jednak wraz z halnym przylatują do Polski motyle z Afryki. Po halnym przychodzi też oczyszczenie.

Sz. C.: W Chorzowie wystawiacie Demonizm zakopiański: czym jest ten demonizm, „inny niż wszędzie gdzie indziej”?
D. F.: Swoją grę rozpoczynam tekstem Witkacego: „Demoniczną potęgą nazywamy taką, która włada lub chce władać nami, działając na drapieżne, okrutne i podłe instynkty, które w nas drzemią i czekają tylko sposobności aby się objawić.” Dalej Witkacy mówi, możliwym jest że demoniczne miejscowości, kobiety, zwierzęta są szkodliwe, ale z drugiej strony, czyż życie bez nich nie byłoby piekielnie nudne i bezbarwne…
Demonizm związany też jest z miejscem i jego wpływem na nas. Kiedy przyjeżdża się do Zakopanego, to łatwo można poczuć, że oto w tym miejscu jest się prawdziwym artystą i popaść w stan absolutnego zadowolenia. Witkacy ostrzega: następuje wtedy bardzo szybko rozdźwięk pomiędzy stanem twórcy a wartością dzieła, które tworzy i które w nikim metafizycznych uczuć nie wzbudza. To miejsce może uśpić naszą czujność, można tu ulec „zakopianinie”.

Sz. C.: Słynny demonizm Zakopanego, da się przed nim bronić?
D. F.: Pomaga praca, wytężona praca, tworzenie. To nas ratuje. Jesteśmy małym zespołem. W naszym repertuarze jest 17 pozycji. Ja tworzę teatr Witkacego od ponad 30 lat. W wielu obsadach gram z osobami, z którymi razem założyliśmy teatr. Powstaje więc pytanie: jak mamy grać, żeby się nie powtarzać? Żeby za każdym razem tworzyć na nowo, poszukiwać. To trudne zadanie, związane z ciągłym artystycznym nienasyceniem. Jako zespół, jako artyści, musimy być czujni na to, co dzieje się również wokół nas. W naszym teatrze zespół jest bardzo ważny. W dobrym zespole mogę zaryzykować, odkrywać nowe rzeczy

Sz. C.: Idąc na tę samą sztukę, widz ma możliwość każdorazowo przeżyć coś nowego?
D. F.: To jest istota teatru. W teatrze przecież nie jesteśmy dla siebie, a dla drugiego.
Teatr to rodzaj bezpośredniego spotkania. Ważne jest to, o czym chcemy rozmawiać z widzami. Czasami to są też pytania, na które sami szukamy odpowiedzi.
Nasz teatr jest po to, by widz poczuł w nim coś wyjątkowego. To, na co zwracał uwagę Witkacy, zadaniem sztuki jest wywołanie w człowieku uczuć metafizycznych. Najważniejszy jest pierwszy odbiór, pierwsze emocje wywoływane w widzu w trakcie spektaklu.

Sz. C.: Wasz teatr to kontynuator koncepcji sztuki Witkacego?
D. F.: Witkacy uciekał od teatru realistycznego w stronę teatru artystycznego. My nie realizujemy teatru Czystej Formy. Nasze spektakle są raczej dialogiem z Witkacym i jego dziełami. Nie ma jednej metody, jak wystawiać, grać Witkacego. Dlatego inaczej Witkacego pokazywał Tadeusz Kantor czy Jerzy Jarocki, a inaczej pokazuje go Andrzej Dziuk w Zakopanem.

Sz. C.: Zmieniając nieco temat, przeczytałam w zapowiedzi Demonizmu zakopiańskiego w jednej z gazet, że to sztuka, w której są „zabawne piosenki i kontakt z publicznością”…
D. F.: Tak, Witkacy potrafił rozśmieszać… do bólu.
W 2006 roku spektakl miał swoją pierwszą premierę. To była wersja kolorowa, powiedziałabym, że w konwencji szybkiego, dynamicznego wideoklipu. Jednak w 2016 roku Andrzej Dziuk wyreżyserował nową wersję, którą mają Państwo okazję obejrzeć między innymi w Chorzowie. To, co kiedyś było kolorowe, stało się biało-czarne. Jednak nie zmieniło się przesłanie tego spektaklu, kluczowe pytanie Witkacego: „Lecz jeśli życie tworzy się jak sztukę cóż się dzieje z ową WIELKĄ PANIĄ SZTUKĄ, w tej atmosferze przewartościowania wszystkiego”…

Sz. C.: Jeśli mowa o premierach, jakie plany, jakie spektakle czekają nas na koniec lata i jesienią?
D. F.: Ostatnia nasza premiera to Dom Widzących Ducha na podstawie Spalonej powieści Jakowa Gołosowkera w reżyserii Agaty Biziuk. Całkiem niedawno mieliśmy też premierę Operetki Gombrowicza w reżyserii Andrzeja Dziuka. Natomiast już we wrześniu, (23-28.09.) chcielibyśmy Państwa zaprosić na Zakopiańskie Prezentacje Artystyczne „Pępek świata”. Temat prezentacji: „Kim jest człowiek?”.

rozmawiała Marta Witek

tekst pochodzi z gazety festiwalowej Chorzowskiego Teatru Ogrodowego „Sztajgerowy Cajtung”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz