sobota, 16 lipca 2016

recenzja z koncertu

Czy sława jest szczęściem?
recenzja koncertu

„Sława jest jak kawior. Ale czy można jeść codziennie kawior”?
Marilyn Monroe nazywana była za młodu fasolką bądź szarą myszką. Pomimo trudnego życia szybko zyskała miano jednej z najjaśniejszych gwiazd Hollywood. Na scenie błyszczała jak diament, jednak prywatnie czuła się samotna. Właśnie to zostało pokazane na scenie przez Sonię Bohosiewicz wraz z wspaniałym big-bandem pod dyrekcją Wiesława Pieregorólki. Od samego początku koncertu Sonia Bohosiewicz nie starała się udawać ikony Hollywood. 10 sekretów Marilyn Monroe zostało opowiedziane w sposób niewymuszony. Słuchacz od momentu rozbrzmienia pierwszego dźwięku do ostatniego odbył wraz z wykonawcami muzyczną podróż po zakątkach życia najjaśniejszej gwiazdy wszechczasów.
Koncert rozpoczął się od mocnego instrumentalnego uderzenia i piosenki On the sunny side of the street. Każdy kolejny utwór budował wśród widzów klimat kobiecości w stylu Marilyn Monroe. Dużym uznaniem publiczności cieszył się pokaz burleski zaprezentowany przez Betty Q. Wszystko, co w trakcie koncertu miało być zdemaskowane oraz odkryte, takim zostało.
Między artystami a odbiorcami nie było żadnych barier. W taki stan muzycy i aktorka wprowadzali widzów również za sprawą humorystycznych akcentów: chętnemu „prezydentowi” z widowni aktorka odśpiewała Happy Birthday oraz wręczyła torcik z płonącą racą. Nie można też pominąć gościnnego występu uroczej Kasi z Małych Gigantów, która przybyła na koncert specjalnie dla poznanej w programie Soni. Mała gwiazdeczka zaprezentowała widowni fragment Pawła i Gawła po śląsku.
Jazzowe aranżacje big-bandu takich piosenek jak Diamonds, Check to check, Teach me Tiger, New York pozwoliły widzom wczuć się w klimat Hollywood lat 50. i 60. Napięcie, jakie budowane było podczas koncertu, zostało pięknie podsumowane piosenkami Bye bye Baby oraz I'm beginning. Aktorka ostatnimi utworami oddała hołd kobiecie, która do końca walczyła o swoje szczęście.
10 sekretów Marilyn Monroe wywarło na mnie ogromne wrażenie. Wykonawcy w sposób fenomenalny przedstawili tragiczną historię pożądanej przez wielu mężczyzn Marilyn Monroe, która w gruncie rzeczy była taką samą kobietą, jak wiele innych.
Karina Dąbek

tekst pochodzi z gazety festiwalowej Chorzowskiego Teatru Ogrodowego „Sztajgerowy Cajtung”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz