piątek, 29 lipca 2016

Tyjater kery godo

Tyjater kery godo
nowy cykl w ChTO

Część z nas pamięta jeszcze czasy, w których „godanie” w szkołach było jednogłośnie potępiane przez nauczycieli i rodziców. Teraz śląskość nie tylko wróciła do łask, ale i stała się modna jako wyróżnik tożsamości regionalnej. Ludzie mieszkający tutaj, niezależnie od pochodzenia, zaczęli oficjalnie doceniać dziedzictwo kulturowe, tradycję, zwyczaje i obrzędy kultywowane przez poprzednie pokolenia. Śląskość wreszcie może być powodem do dumy. Powstają (mimo braku jednoznacznych wskazówek czy reguł) książki po śląsku, śląskość wychodzi z kiczowatego stereotypu biesiadności, chociaż sporo dla podtrzymania tego akurat obrazka zrobiły dawne telewizyjne produkcje rozrywkowe. Bycie Ślązakiem równa się dziś wysokiemu poczuciu własnej wartości. Do szkół trafiają programy z zakresu edukacji regionalnej, studia humanistyczne wychodzą naprzeciw oczekiwaniom młodych ludzi i otwierają specjalne kierunki poświęcone śląskości: do niedawna ten temat był zaledwie jednym z wielu poruszanych szczątkowo w ramach dialektologii. Śląskość się ceni. Nic dziwnego, że wkracza i do teatrów, a spektakle odnoszące się do tutejszej kultury, historii czy obyczajowości wcale nie są kierowane do wąskiej grupy odbiorców.
Od lat nie tylko na Śląsku to Cholonek Teatru Korez jest przedstawieniem z gatunku tych, które absolutnie trzeba zobaczyć. Grany przy kompletach publiczności stał się spektaklem, na który zabiera się rodziny, znajomych oraz przyjaciół spoza regionu po to, by zrozumieli. Fragmenty z książki Janoscha ułożone w zgrabną i burzliwą momentami opowieść przełożone na śląski („wygodane”) zapewniają widzom familiarną atmosferę i to mimo nieidealnych bohaterów. Tu wszyscy mają swoje wady, ale w obliczu wielkiej historii stają się bliscy odbiorcom. Obyczajowe scenki z życia, na kształt sagi rodzinnej, prezentuje Marika Teatru Naumionego z Ornontowic: tutaj to aktorzy-amatorzy odnoszą się do mentalności miejscowych i do obyczajowości, często komicznej czy nawet nieco rubasznej. Ale Śląsk zabawny to wcale nie Śląsk ośmieszany: humor w każdym przypadku jest dobroduszny i pozostawia miejsce na refleksję. W Piątej stronie świata Teatru Śląskiego (na podstawie autobiograficznej książki Kazimierza Kutza) gorycz dochodzi do głosu znacznie częściej, ale i tu nie brakuje radości. Śląskość nie zamienia się w sztandar (na przekór tym, którzy w sztuce chcieliby widzieć wyłącznie politykę), otwiera pole do popisu dla twórców żartów, umożliwia połączenie widzów w śmiechu i we wzruszeniach. Co ciekawe, katowickie teatry repertuarowe nie zamykają się na odbiorców z zewnątrz: i Cholonek, i Piąta strona świata, chociaż godane, trafiają również do nie-Ślązaków, dają się zrozumieć i dzięki świadomości historycznej, i za sprawą silnych emocji bijących ze sceny. Nie chodzi przecież o proste przełożenie tekstu: liczy się wskazanie odbiorcom za pomocą czytelnych symboli i ról idei bycia Ślązakiem. A chociaż niepotrzebnie brzmi to górnolotnie i sentymentalnie, zjawisko działa i ma się coraz lepiej. Nie da się w tekście o niewielkiej objętości przygotować pełnego przeglądu śląskiej oferty, która zresztą robi się coraz bardziej zróżnicowana. Marian Makula w swoim Teatrze Górnośląskim stawia na kabaretowe przekłady na śląski znanych dzieł i czystą zabawę dla widzów, konkurs na jednoaktówkę po śląsku wyłania interesujących autorów i może prowadzić do wzbogacania repertuarów teatrów (już przecież Teatr Reduta Śląska przygotował na podstawie trzech utworów dostrzeżonych w tym konkursie spektakl Rajzentasza). Każdy może znaleźć coś dla siebie, bez względu na estetyczne i tematyczne preferencje. Nastawienie na śląskość lub tematy lokalne otwiera nowe możliwości działania reżyserom i grupom teatralnym. Nieprzypadkowo więc w dziesiątym sezonie Chorzowskiego Teatru Ogrodowego pojawia się cykl Tyjater kery godo, cykl, którego nazwa, jak zaznacza Naczelny Ogrodnik, wyjaśnia wszystko. To dla widzów okazja do lepszego poznawania oferty regionalnej tutejszych teatrów, przy czym likwiduje się podział na amatorskie i zawodowe, kryterium doboru spektakli (jedynym, choć i bezlitosnym) jest ich jakość. Wystarczy zaznaczyć, że Kopidoł Teatru Naumionego przebojem wdarł się do głównego programu ChTO, a od premiery (11 lutego 2016 roku) zbiera entuzjastyczne recenzje: w ChCK będzie można zobaczyć go 22 lipca, zainauguruje też cały cykl, wysoko stawiając poprzeczkę. Jako drugi w serii pojawi się Stary klamor w dziadkowym szranku Teatru Reduta Śląska, spektakl jeszcze młodszy (premiera 30 czerwca 2016). A cykl będzie się rozrastał.
Śląsk w kabarecie czy sitcomie bywa sprowadzany do szkodliwych stereotypów i boleśnie upraszczany. W teatrze może zyskać pełną paletę barw: tu ożywają dawniej pielęgnowane zwyczaje, odzywają się dylematy poprzednich pokoleń, kształtujące świadomość regionalną, ale też głos zyskują proste, codzienne troski czy uciechy. Śląskość objawia się w słowach i obrazach, a to gwarancja budzenia żywych emocji, esencji teatru. (IM)

tekst pochodzi z gazety festiwalowej Chorzowskiego Teatru Ogrodowego „Sztajgerowy Cajtung”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz