poniedziałek, 18 lipca 2016

Sonia jeszcze raz

Czego nie wiedzieliście o Marilyn
recenzja koncertu

Była zjawiskowo piękną blondynką. Choć szybko stała się legendą Hollywood, jej życie trudno uznać za usłane różami. Tyle o Normie Jeane Mortenson, czyli słynnej MM, wiedzą prawdopodobnie wszyscy. Jednak jaką była kobietą? O czym marzyła, co czuła? W miniony piątek, podczas inauguracyjnego koncertu ChTO, Sonia Bohosiewicz odkryła przed widzami 10 sekretów Marilyn Monroe. Opracowanie koncertu, w którym główną rolę odgrywa wspomnienie Marilyn Monroe to jak stąpanie po polu minowym. Na szczęście twórcy widowiska nie popełnili błędu i nie podjęli próby naśladowania najsłynniejszej blondynki show-biznesu. Sonia Bohosiewicz nie wciela się bezpośrednio w rolę Marilyn (od wszelkich porównań odcina się między innymi poprzez założenie różowej peruki), staje się raczej kimś na kształt przewodnika po jej biografii.
Pułapek, które udało się ominąć podczas tworzenia tego widowiska jest więcej.
Tytuł koncertu sugerować mógłby wszakże pewną „tabloidowość” przekazu, nakierowanego na poszukiwanie sensacji w życiorysie aktorki. Nic bardziej mylnego. Sonia Bohosiewicz pilnuje tego, by przedstawiając kolejne tajemnice Normy Jeane Mortenson, nie przekroczyć cienkiej granicy.
Wyraźnie widać również dbałość o zbilansowanie koncertu pod względem emocjonalnym. Zarysowany tu portret gwiazdy jest momentami rozczulający, momentami tragiczny, ale za to nigdy dojmująco smutny czy patetyczny. 10 sekretów Marylin Monroe to dla Soni Bohosiewicz niezwykła okazja zaprezentowania swoich warunków wokalnych. A te są naprawdę imponujące: aktorka dysponuje świetnym głosem i rewelacyjnie radzi sobie z muzycznymi standardami, na których oparty został spektakl. Próbkę tych możliwości można było zobaczyć w kinowych Excentrykach (w koncercie wykorzystano zresztą utwór ze spektaklu, Sunny side of the street z 1930 roku). 10 sekretów… tę znakomitą formę potwierdza.
Ogromnie istotnym elementem przedsięwzięcia jest udział big-bandu prowadzonego przez Wiesława Pieregorólkę. Na scenie Chorzowskiego Centrum Kultury koncert poświęcony Marilyn Monroe po raz pierwszy miał okazję odbyć się w pełnej oprawie muzycznej. W tej koncepcji muzycy nie pozostają jedynie tłem dla wokalistki, są dla niej pełnoprawnymi partnerami.
10 sekretów… to koncert, który w dużej mierze opiera się na dialogu, zarówno między aktorką i muzykami, jak i między wykonawcami i publicznością. Ta nić porozumienia popycha przedstawienie w kierunku improwizacji, tworząc tym samym porywające i bardzo dynamiczne widowisko.
Być może to właśnie w takiej „dialogicznej” otwartości należałoby poszukiwać przyczyn zaproszenia do udziału w spektaklu Betty Q z jej burleskowym show. W założeniu obecność tej, swoją drogą świetnej w swej kategorii, artystki miała prawdopodobnie podkreślić atmosferę epoki. W rzeczywistości jednak zabieg ten słabo broni się na gruncie fabularnym, rozbijając nieco spójność przedstawienia. Sonia Bohosiewicz, śpiewając piosenki Marilyn Monroe, zasiada w kolorowym, patchworkowym fotelu. Rozmawiając z big-bandem, bawi się porozrzucanymi po całej scenie kolorowymi piłkami. Wszystkie te pomysły scenograficzne podkreślają, że historia prezentowana na scenie jest jednocześnie bardzo prawdziwa, ale i wzięta w cudzysłów, a postać Marilyn, zarówno bliska, jak i odległa. Tylko tak zbudowany dystans mógł pozwolić zmierzyć się z tak wielką legendą, jaką jest główna bohaterka tego koncertu.
Barbara Englender

tekst pochodzi z gazety festiwalowej Chorzowskiego Teatru Ogrodowego „Sztajgerowy Cajtung”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz